Od momentu, kiedy sprzedawcy zorientowali się, że naga postać kobieca przyciąga uwagę (ang. Attention, patrz: AIDA), zaczęli ją dodawać do wielu reklam. Oczywiście na początku nie była to cała naga postać. Zaczynało się spokojnie.
Oczywiście z biegiem czasu tę „gołą babę” zaczęto rozbierać coraz bardziej.
Aż można w reszcie znaleźć wiele tego typu przykładów…
Czasem próbuje się ubrać to w inteligentne zabawy językowe.
Natomiast próbowanie „wsadzenia” gołej baby do każdej kreacji, by zyskać tylko uwagę odbiorcy, w dłuższym okresie czasu spowoduje efekt odwrotny. Ludzie przestają zwracać uwagę na takie kreacje. A marka traci swój wizerunek, szkodzi samej sobie.
Z czasem takie reklamy zaczynają tylko wzbudzać uśmiech na ustach odbiorców. Często jest on wręcz niekontrolowany…
A czasami patrzymy z politowaniem na pewne kreacje uśmiechając się nieznacznie pod nosem. Wchodząc w świat mediów społecznościowych zauważono, że goła baba nie wzbudza oczekiwanych interakcji za strony użytkowników. Znaleziono za to inne obrazy wzbudzające pozytywne reakcje od fanów/obserwatorów. Piękne, urocze, słodkie małe kotki.
Dodanie ich do wpisu powoduje/powodowało masę komentarzy, polubień wpisu i kolejnego jego udostępniania przez użytkowników. Czy jest to skuteczne w kreowaniu wizerunku marki? Raczej wątpliwe. Pokazuje brak pomysłu na markę.
Natomiast co się stanie, jeśli zbierzemy różne memy krążące po Internecie i wrzucimy je do jednej reklamy? Czy to ma sens? Pojawiła się taka próba w przypadku wody mineralnej Vytautas.
Przez swoją konstrukcję filmik stał się materiałem wirusowym. Jest przetłumaczony na kilka języków. Użytkownicy sami siebie udostępniają go dalej. W ciągu 10,5 tygodnia od opublikowania, w momencie pisania tego wpisu reklama ta miała 2 055 131 wyświetleń. Reklama wzbudziła zainteresowanie, ale czy to był jej cel?
Ta ewolucja w wykorzystywaniu seksu do sprzedawania produktów się jeszcze nie skończyła. W mediach społecznościowych zeszło w stronę kotów, ale czy w tych „starszych” mediach jeszcze przez jakiś czas ten typ przekazu będzie miał swoje miejsce, a metoda „sex sells” dalej będzie w użyciu.
Dodaj komentarz